Formatowanie diabły porwały, więc przepraszam :)
Każda miłość ma swoją piosenkę.
Niezależnie od słów czy melodii, to piosenka tylko o
niej.
Melodia, której
każdy niuans znam na pamięć, popłynęła z wolna z klubowych głośników. Chwyciłam
w drobne dłonie mikrofon. Sala zakręciła się koło mnie i przybrała wymiar
nieforemnych, bezbarwnych kształtów, których nie rozróżniałam i nie chciałam
rozróżniać. Liczyłam się ja, mój głos… słowa. Słowa powodujące tak wiele
różnych myśli, tak wiele dróg, z których każda sprowadza się do jednego. Niego.
No soy
ave para volar,
Y en un cuadro
no se pintar
Oboje
doskonale wiemy, że Podemos to coś więcej niż piosenka. To jest jak impuls,
który przechodzi podczas śpiewania przez każdą komórkę nerwową naszych ciał i
spaja się w miejscu splotu ciepłych dłoni. Melodia ta pojawiła się znikąd i
powodowała tak intensywną impresję. W najdziwniejszym etapie naszej podróży po
prostu niczym woda wzbiła się ponad skały, przekształcając się ze spokojnego
strumienia w rwącą rzekę krwi buzującej w naszych żyłach. Jednak ani ona, ani
słowa, które ułożyły się jak puzzle w najpiękniejszy obraz, nie potrafią oddać
prawdziwych uczuć, widzialnych tylko poprzez serce.
No
soy poeta escultor.
Tan solo soy lo que soy.
Mogliśmy
próbować z tym walczyć. Toczyć boje z niewidzialną, ezoteryczną siłą
przyciągającą obopólne spojrzenia i słowa zamknięte w uścisku ciszy. Mogliśmy
pozwolić, aby żar niedomówień parzył nam stopy, doprowadzając do powstawania
łzawych pęcherzy. Mogliśmy też od tego uciec, krok po kroku omijając rozbite
szkła i skały. Z jakiegoś jednak powodu, chociaż ja nazywam to przeznaczeniem,
Podemos wywołało niespotykaną dotąd burzę uczuć, które kumulowały się nad nami coraz szybciej ze sobą zderzając. Burza
ta nie pozwoliła wyjść poza swój obręb, dając prostą i jednoznaczną opcję:
wybieraj.
Las estrellas no se leer,
Y la luna no bajare.
Wtedy
nie potrafiłam odnaleźć się w tej sytuacji, chociaż była ona kwestią czasu,
czymś tak ostatecznym i nieodwołalnym jak koniec świata. Było w tym trochę
ironii losu. Pozwolono mi wybierać, jednak podświadomie dokonano wyboru za
mnie. Chociaż… chyba to ja sama go dokonałam.
No soy el
cielo, ni el sol...
Tan solo soy.
Nie
żałuję. Każda pojedyncza komórka mojego ciała, stworzona do jednej prozaicznej
czynności krzyczy, że wybór przeze mnie podjęty jest słusznym. Każda pojedyncza komórka jest magnesem
uczulonym na jeden, szczególny rodzaj dotyku, który drga i z każdą sekundą
eskaluje coraz większe pokłady energii, która daje mi siłę. Siłę do życia, patrzenia
przed siebie i stawiania nawet małych kroczków, nie zważając na nierówną
powierzchnię, kłody i pożogę.
Pero hay
cosas que si sé,
Ven aquí y te mostraré.
Całą
sobą chłonęłam każdą zgłoskę piosenki, która stanowiła kamień węgielny kładzony
pod nowe fundamenty naszego związku. Gdzieś w głowie zakotwiczyła mi się myśl,
że mimo mojego zaproszenia, Leon nie przyszedł. Nie mogłam mieć mu tego za złe.
Podemos jest gwarancją, że jeśli tylko słowa tej piosenki są w stanie
przepłynąć mi przez gardło, on gdzieś jest i wciąż myśli. Świadomość ta w tym
momencie była jak wielki zastrzyk, który mimo panicznego lęku przed igłami,
powodował uśmiech i szczęście.
En tu ojos
puedo ver....
Lo puedes lograr, prueba imaginar.
Każda
moja cząstka zadrgała na dźwięk jego głosu. Odwróciłam się gwałtownie,
wzbijając w powietrze tył spódnicy. Przyszedł. Przyszedł. Przyszedł. Złapał
mnie za rękę, a impuls znów popłynął wraz ze słowami naszej piosenki…
Podemos pintar, colores al alma,
Podemos gritar iee eê
Podemos volar, sin tener alas...
Ser la letra en mi
canción,
Y tallarme en tu voz.
Nie
pamiętałam z tego momentu już nic innego, jak tylko jego ciepłe spojrzenie i
iskierki w oczach. Nie słyszałam braw. Nie czułam na sobie palących świateł.
Każdy receptor gotów był odbierać tylko jeden rodzaj szczęścia.
–
Wszystko w porządku? – usłyszałam i jak za sprawą czarodziejskiej różdżki,
wróciłam na ziemię. Nie mogłam nie roześmiać się na te słowa. Tak często
słyszałam je z jego ust, że mogłyby na stałe do niego przylgnąć.
–
Przyszedłeś – powtórzyłam to, co w myślach wykrzykiwałam przez ostatnie minuty.
–
Dałem słowo – powiedział i poprowadził mnie po schodach ze sceny w stronę
któregoś ze stolików. Niesłychane, spędziłam z nim dzisiaj cały dzień w studio,
a mimo to miałam wrażenie, że nie widziałam go od tak dawna.
German
siedział z Ramallo przy minimalistycznym stoliku w salonie i przeglądał
sierpniowe statystyki z przerobu swojej firmy. Było to zajęcie tak nużące, że
niemal przysypiał nad stosem różnej maści papierzysk. Dziękował Bogu za dzień,
w którym zatrudnił Ramallo, który oprócz wzorowego wykonywania swoich
obowiązków i „stawiania szefa do pionu”, był wspaniałym przyjacielem i
przymykał oko na niedyspozycję pana Castillo.
Przejmująca
ciszę przerywały pojedyncze szelesty, a sporadycznie do uszu Germana dochodziły
potłukiwania garnków z kuchni, co oznaczało, że Olga pracowała właśnie nad
kolacją. Jeszcze jeden taki dźwięk przeszył powietrze na wskroś: szczęk
stalowego zamka i skrzeczący ruch zawiasów drzwi.
–
Cześć! Wróciłam! – Brunet nieznacznie poruszył się na swoim siedzeniu. Głos
Angeles wybudził go z letargu. Lisandro nawet nie zareagował na przybycie byłej
guwernantki, chcąc wszelakie kurtuazyjne kroki pozostawić na bok w obliczu
rozliczeń opiewających na bajońskie sumy. Toć przecież była jego praca, którą
musiał owego wieczoru wypełnić, jeśli chciał położyć się do łóżka z czystym
sumieniem.
–
Cześć, jak minął dzień? – German wstał z fotela i zapytał bez ogródek, nie
siląc się na jakieś formalności. Koniec końców, Angie zrezygnowała z roli
guwernantki, na rzecz bycia po prostu ciocią, co Castillo musiał po prostu
zaakceptować. O dziwo, nie śpieszyło mu się do szukania nowej, a sama Angeles
wciąż mieszkała w jego domu, co nawet mu odpowiadało, przy ich aktualnej
sytuacji.
–
Był męczący, ale całkiem udany – powiedziała i odgarnęła włosy z czoła. Powiesiła
torebkę na wieszaku i zwróciła się w stronę swojego rozmówcy. Powinni ze sobą
porozmawiać, jednak żadne nie siliło się na pierwszy krok. Nie z Olgą za
drzwiami i Ramallo w tym samym pomieszczeniu. Jedyne co im pozostało, to
ewakuacja.
–
Uhm – Castillo chrząknął głośno, chcąc rozgrzać nieco gardło. – Angie, mam
wciąż Twój kwestionariusz i dokumenty, zechcesz je odebrać?
Wymówka
to była marna, jednak Angie nie podejrzewała, aby Ramallo był skupiony na ich
rozmowie. Spojrzała w kierunku mężczyzny – szeptał pod nosem matematyczne
formuły i uparcie przyciskał klawisze kalkulatora, jakby w obawie przez złym
wynikiem. Westchnęła. Ciężkie jest życie asystenta Germana Castillo.
–
Czemu nie, i tak nie mam ich po co u ciebie trzymać – wymamrotała i weszła za
korpulentnym Argentyńczykiem do gabinetu, zamykając za sobą drzwi. Teraz mogła
mu się lepiej przyjrzeć. Był ubrany prawie tak, jak zawsze. Biała koszula,
ciasno opinająca jego klatkę piersiową i rozbudowane mięśnie, wsunięta była w
spodnie z ciemnego, dżinsowego materiału. Na nogach były bardzo klasyczne buty
we włoskim stylu. Przeniosła wzrok na twarz: nieułożone włosy, ciemne oczy w
skupieniu wertujące stosy dokumentów i usta. Ładnie skrojone, hipnotyzujące
usta, które tak bardzo pragnęła pocałować, przerywając tym samym tę sieć
niedomówień, niezdecydowania i wzajemnych rozczarowań. Jakkolwiek zabrzmi to
tandetnie, chcąc–nie chcąc rozchyliła wargi, zanim zdążyła się przyłapać na
tym, że fantazjuje o swoim byłym szefie, byłym szwagrze, ojcu Violetty,
Germanie Castillo, a co gorsza – podobało jej się to. I mimo że tę myśl
próbowała schować najgłębiej jak się tylko dało, zawsze wypływała ona na
powierzchnię niczym ponton. O ironio,
pomyślała, to przecież nie ponton, a
kotwica, która powoli ciągnie mnie na dno uczuciowego poplątania.
– Angie
– zaczął German, próbując złożyć strzępki myśli w zrozumiałe zdanie. – Sądzę,
że powinnaś ustosunkować się jakoś do moich dzisiejszych słów.
Obserwował
jej twarz uważnie, czekając na jakikolwiek znak pozwalający odkryć jej myśli.
Ona jednak nawet nie drgnęła, a jedyną drogą do jej wnętrza pozostawały oczy,
które utkwiła w swoich butach.
Castillo
podszedł do niej w dwóch susach i podniósł delikatnie podbródek kobiety do
góry, chcąc utorować sobie niejako ścieżkę prowadzącą do serca Angie.
Wpatrywała się w niego, chcąc przeanalizować każdy centymetr twarzy, co było
tylko przykrywką pod prawdziwe działania toczące się w jej umyśle: chłodną
kalkulację każdego „za” i każdego „przeciw”.
– Jak
sobie to wyobrażasz? – zapytała w końcu, burząc idealną ciszę jakoby domek z kart.
–
Ale co mam sobie wyobrażać? Kocham cię i ty też mnie kochasz, co więc stoi na
przeszkodzie, aby…
–
Moja matka, Violetta, Maria – zaczęła wyliczać, czując jak pod maską jaką
przybrała wzbierają jej się łzy. Tyle przeciwności, tyle przeszkód nie do
ominięcia. I przerażająca świadomość wyzierająca z odmętów jej umysłu, że
której drogi nie wybierze – wybierze źle i zapadnie się w samotnej beznadziei.
– A
co jeśli się mylisz? – zapytał w German, którego mimochodem zaczęły targać
podobne wątpliwości. O ile nie miał ich, kiedy był przekonany o prawdziwości
słów Angeles, to kiedy dowiedział się o jej pokrewieństwie z Violettą, zaczeły
przybierać na sile, aż w końcu przekonał się o tym, że jeśli nie miałby być z
Angeles, to nie dane by mu było się ponownie zakochać, a jego serce po śmierci
Marii pozostało by niewzruszone. Tak to odbierał, jak znak – znak od niej
samej, że może znów być szczęśliwy z kobietą, którą kocha.
–
Nikt z nas tego nie wie.
–
Czemu więc nie zaryzykujesz? – Spojrzał na nią zniecierpliwiony. Angie, wciąż
kalkulując, przygryzła nerwowo wargę, czując, że owa sytuacja już dawno
przerosła jej moralne możliwości. Gest ten podziałał na Germana natychmiastowo.
Skoro Angie nie chce zaryzykować, zrobię to ja – pomyślał i wpił się w usta
kobiety, nie pozostawiając jej żadnego pola do obrony. Objął ją ciasno swoimi
silnymi ramionami, jakby chcąc obronić tą kruchą istotę przed całym światem, a
najbardziej przed samą sobą. Angeles przymknęła wargi zaskoczona i próbowała
uwolnić się z objęć, chwilę później przekonała się, że to bezcelowe i
odwzajemniła pocałunek z taką natarczywością, na jaką ją tylko było stać. Miała
wrażenie, że krew eksplodowała jej w żyłach i rozlała się po całym ciele,
roztapiając po drodze każdy organ, mięsień czy ścięgno. Ciepło jakie roztaczał
mężczyzna emanowało przez całą powierzchnię jego skóry i czuła, że dochodzi
nawet do jej serca, które podrygiwało w szalonym tańcu. Rękoma błądziła na
oślep, czując pod koszulą każdy napięty mięsień Germana. Oddawała po kolei
pocałunki nawet nie spostrzegając, że zamiast stać, siedzi na biurku posadzona
przed Castillo. Przyjemności jakiej dostarczała jej ta chwila nie mogła
porównać do żadnego innego pocałunku, jaki przeżywała będąc młodsza ze swoimi
ówczesnymi chłopakami. Nic poza tą chwilą nie miało znaczenia. Liczyła się
tylko ona i on, jego dłonie błądzące między włosami i próbujące się dostać pod
zwiewną tunikę. Rozgrzane do granic możliwości usta i gorące oddechy.
Do
jej uszu dotarł dźwięk, ale nie była nawet pewna, czy wydobył się on z ust jej,
Germana czy z…
…kuchni.
W domu Państwa Castillo. W domu gdzie przebywał Ramallo i Olga wołająca na
kolację.
Momentalnie
wróciła na ziemię, a upadek z ten był dość bolesny. Odepchnęła
zdezorientowanego Germana, który pytającym spojrzeniem oświadczał jej swoje
niezadowolenie. Angie pokazała gestem ścianę, za którą znajdował się salon.
Przygładziła włosy i wyszła z gabinetu, wciąż czując na policzkach nieznośny
żar. Wolała nawet nie myśleć o tym, co by się stało, gdyby do gabinetu
zawędrował któryś z domowników, a nawet Violetta.
Przez
ten cały galimatias zapomniała o swojej siostrzenicy, której nie zdążyła
jeszcze zobaczyć podczas swojego krótkiego pobytu w domu.
–
Gdzie Violetta? – zwróciła się do Germana, unikając kontaktu wzrokowego.
Usiadła na swoim miejscu przy stole i wbiła spojrzenie w jeszcze pusty talerz.
–
Postanowiłem zaryzykować i
pozwoliłem jej iść na pizzę z przyjaciółmi, zdaje się na jakiś wieczór karaoke.
– Zaakcentował słowo "zaryzykować", a przed oczami Angie znowu stanął obraz tego, co
miało miejsce przed chwilą, lub – gorzej – tego, co mogłoby się stać, gdyby
nikt nim nie przerwał. W duchu błagała swoje zdradzieckie ciało o to, by nie
ukazało jej skrępowania.
–
Straszny się z ciebie ryzykant ostatnio – mruknęła, wstając od stołu w celu
pomocy Oldze w kuchni. Tak naprawdę jednak wolałaby zapaść się pod ziemię niż
spędzać kolejne minuty na jedzeniu posiłku w towarzystwie Germana–ryzykanta,
podejrzliwego Ramallo i ciekawskiej Olgi.
To
nie tak miało wyglądać. Violetta miała zaśpiewać Podemos, ja miałem jej
pogratulować występu, obrócić to na swoją korzyść i zrewanżować się „swoim”
utworem. Tymczasem dane mi było poznać „lubego” Violetty, przed którym tak
przestrzegała mnie Francesca. Serio? Jego tak mam się bać?
Patrzyłem
jak sprowadza Violę ze sceny i wymieniają między sobą kilka zdań. Może śpiewa
ładnie, może są razem szmat czasu, może się kochają. Ale przecież wszystko się zmienia,
coś jest, a później tego nie ma.
Pokazałem
Julienowi, że ma włączyć następną piosenkę i zerwałem się ze swojego miejsca. W
kilku krokach znalazłem się na scenie z mikrofonem w ręce, gotowy zawalczyć o
swój łup w tej historii.
–
Cześć, to z klimatów romantycznych, pora przejść do czegoś innego. Tę piosenkę
dedykuję najpiękniejszej na świecie dziewczynie, która stoi przede mną –
spojrzałem na jej chłopaka, uśmiechając się szeroko, a później na nią –
Violetta, to dla ciebie! – powiedziałem, w duchu śmiejąc się z miny tego całego
Leona. Z głośników popłynęły dźwięki, które zdawały się rozjuszyć go jeszcze
bardziej.
Nie
słuchałem późniejszej, dość głośniej, wymiany zdań między tym dwojgiem.
Skupiłem się na jak najlepszym uzewnętrznieniu w piosence Leona akcentując
każde słowo. Tekst był tak adekwatny, że musiałem podziękować mamie za
chodzenie na wszystkie przedstawienia w okolicy. Kto by pomyślał, że nucenie
wszelakich piosenek podczas prac domowych i zakupywanie płyt promocyjnych może
mi się na coś przydać?
No
dalej, powiedz, kto jest lepszy.
Ktoś
nieznający mnie może nie widzieć celu w moich działaniach, ale taki po prostu
jestem. Zawsze dochodzę do swoich celów, prędzej czy później. Violetta… po
prostu strasznie mi się podoba a to, że ma chłopaka jeszcze potęguje ten efekt.
Śpiewałem,
śpiewałem najlepiej, jak potrafiłem uważnie obserwując dziewczynę.
Leon
wyszedł, a Violetta dalej stała w miejscu, obserwując miejsce, gdzie przed
momentem zniknął jej chłopak. Kazałem Julienowi przerwać utwór. Pora wejść w
rolę pocieszyciela.
–
Violetta. – Zmaterializowałem się przy niej i złapałem ją za ramię. Odwróciła
się z niezidentyfikowanym wyrazem twarzy. Miałem przeczucie, że zaraz cały klub
Karaoke stanie się świadkiem, a zarazem miejscem naszego małego, prywatnego
dramatu.
–
Daj mi spokój – wycedziła przez zęby i wyrwała się, aby popędzić w stronę
wyjścia, potrącając przy tym ludzi. Tym o to sposobem przegrałem kolejną bitwę,
ale jestem zarazem skazany na wygranie wojny.
Kolejny
kosz. Auć.
Wyszedłem
na zewnątrz, czując jak nerwy rozdzierają mnie od środka. Gdybym tam dłużej
został, mogło by się zrobić niebezpiecznie. Zarówno dla mnie, jak i dla tego
zidiociałego wymoczka, który bezczelnie zaczął podrywać moją dziewczynę w moim
towarzystwie, która trzymała mnie za
rękę. Co najlepsze – chciał to uczynić moją
piosenką. Odwróciłem się w stronę klubu, walcząc z pokusą ponownego wejścia tam
i zrobienia gruntownego przemeblowania jego twarzy.
Strach
przed tym, co mogłem tam zobaczyć był silniejszy.
Boli,
cholernie boli. Mimo że nie dałem się do końca wytłumaczyć Violetcie, obawiałem
się, że to mogą być jedynie puste słowa. Przecież jej ufam, do cholery.
Dlaczego gdzieś głęboko we mnie istnieje przeświadczenie, że wchodząc tam, mogłem
ujrzeć ją i tego… człowieka sączących koktajle przy wspólnym stoliku i
śmiejących się z jego żartu?
Usiadłem
na ławce koło pierwszego lepszego bloku i schowałem twarz w dłonie. Puls wciąż
miałem podniesiony, serce niemal wyrywało mi się z piersi, kołatając pod
koszulą w kratę.
Gdzieś
pomiędzy jednym skurczem serca, a drugim usłyszałem ciche wołanie Violetty
dochodzące gdzieś spod klubu. Nie byłem pewny, czy chciałem ją wtedy widzieć.
Jesteś żałosny, Leon,
odpuściłeś? Tyle czasu walczyłeś z uczuciami Violetty do Tomasa, a teraz za
sprawą jakiegoś prowincjonalnego buraka chowasz się przed własną dziewczyną?
Podświadomość
sama podsunęła mi odpowiedź na swoje pytanie. Wstałem i zdecydowanym krokiem
wyszedłem Violi naprzeciw, nie wiedząc co mam mówić, dlatego wymownie milczałem
i oddałem pałeczkę Violetcie.
–
Jeśli oczekujesz, że cię przeproszę za coś, co stało się nie z mojej winy, to
się mylisz – powiedziała na wstępie, ważąc słowa. Pewność w jej głosie była
wystarczającym dowodem na to, że mówiła prawdę. Przy mnie nigdy nie kłamała.
Spoglądała
na mnie zaciekawiona moimi reakcjami. Widząc, że pozostałem niewzruszony, kontynuowała.
–
Nie znam go. Byłam z Francescą, kiedy wymieniali z Diego walizki. Nie
wiedziałam, że tutaj będzie, dlatego przestań się na mnie dąsać. – Uśmiechnęła
się delikatnie i postąpiła krok na przód.
–
Jeśli chcesz mu zrobić przemeblowanie twarzy to śmiało, ale nie przy mnie,
wiesz, że nie lubię przemocy – powiedziała w końcu, a ja słysząc te słowa
uśmiechnąłem się szeroko i objąłem ją mocno, czując się, jakbym obejmował cały
świat.
–
Kocham cię – wyszeptałem jej we włosy słowa powtarzane przeze mnie ostatnio jak
mantrę.
– A
ja ciebie. – Usłyszałem w odpowiedzi, na co mój uśmiech poszerzył się jeszcze
bardziej.
–
Tylko wiesz, nie chcę go z tobą widzieć nigdy więcej. Niepotrzebny mi drugi
Tomas. – Na tę uwagę trzepnęła mnie w ramię, ale wiedziałem, że nie zrobiła ona
na niej żadnego wrażenia. Etap Tomasa był już dawno zakończony. Violetta
podjęła decyzję i jest na tyle dorosła, aby się jej trzymać.
–
Dobrze już, dobrze.
Wieczór
powoli przechodził w noc, kiedy splatała swoją dłoń z moją, co musiała zauważyć
gdyż w wyrazie konsternacji spojrzała na zegarek na mojej ręce.
–
Nie wracamy tam, prawda? – Pokiwałem głową w odpowiedzi. – Tata mnie zabije –
wymamrotała. Pocałowałem ją w czoło i objąłem.
– Nie
przejmuj się. Odprowadzę cię zanim wyśle po ciebie Ramallo.
I
kiedy szliśmy dość żółwim tempem, miałem jedną, wyjątkowo irytującą myśl w
głowie. Skąd, u licha, ten kretyn wziął moją piosenkę? Postanowiłem nie
zadręczać się nią jednak, wiedząc, że przy sobie mam coś znacznie cenniejszego
niż Voy por Ti. Utwór mógł mi odebrać. Nie pozwolę jednak nigdy, aby to samo
zrobił z Violettą.
Dużo nawiązań do końcowych odcinków pierwszego sezonu, ale nic nie poradzę na to, że fabularnie jestem już w drugim. Nie przejmujcie się, jeśli czegoś nie zrozumiecie. Mój melancholijny nastrój plus garść spojlerów nie powinien zepsuć Wam nastroi na następne odcinki.
Tak więc publikuję ten rozdział w zadośćuczynieniu za siedem dni rozłąki. Bardzo się do niego przyłożyłam i długo pisałam, ciagle poprawiałam kolejne fragmenty a i tak czasu nie starczyło na wszystko. Zdecydowanie moją ulubioną częścią jest pierwsza - Podemos - oraz German&Angie. Nie wiem co we mnie wstąpiło, że sięgnęłam po taki motyw. Mam nadzieję, że przypadł Wam do gustu.
Ja sobie tutaj zaklepię miejsce, a z komentarzem wrócę jak tylko będę miała wolny komputer :D przygotuj się na litanię od mojej osoby. Nie zdziwię się jak będziesz miała dość moich komentarzy.
OdpowiedzUsuńPS. Ja już chyba 2 sezonu komentować może nie będę... xD
A.
a zaklepuj, zaklepuj :D jest co komentować, bo dzisiaj ponad osiem stron, meheheh :3 Rekord świata. Nie licząc porąbanego formatowania (nie chce mi się naprawić) to wszystko powinno być okej, ale ostrzegam - nie sprawdzałam błędów.
UsuńI oto przybyłam. Obiecałam, więc jestem :)
UsuńAngie, Angie, Angie. Jest pierwszą, najbardziej irytującą postacią w seriali, zaraz przed Wiolką. Wkurza mnie to jej niezdecydowanie. Momentami mam wrażenie, że sama nie wie, czego od życia chce. Jak to powiedziała jej mama '' W końcu zostanie sama'' Ja rozumiem, że dwóch przystojnych mężczyzn jest w niej szaleńczo zakochanych, ale ona tak się zachowywać nie może. Jest dorosłą kobietą, a zachowuje się gorzej jak serialowa Violka w pierwszej serii. Powinna podjąć jakąś decyzję, a nie bawić się w kotka, myszkę i kocura. Niech siądzie, i pomyśli, czego ona tak naprawdę od życia chce. Sama jest kowalem swojego losu. Raz myśli o Pablo, nie tylko przyjacielu, ale także partnerze, tak samo jest w przypadku Germana, ale tu ją powtrzymuje fakt, że to jej szwagier. Ja tam nie widzę w tym nic złego, bo jej siostra zmarła już dawno, ale Angie widzi. Ja już mówiłam, że wolę Pablo, bardziej moim zdaniem do niej pasuje, ale patrząc na zachowanie Angie i to jak go traktuje, to dochodzę do wniosku, że ona na niego nie zasługuje. Bo jej zachowanie momentami woła o pomostę do nieba. Czyż nie?
Violka-Leon. Ja naprawdę się dziwię, że Leon jeszcze nie dał temu fagasowi w twarz(w serialu także). Zachowanie Diego jest karygodne, ale ja znam doskonale ten typ. Myślą, że mogą mieć każdą. Zdobycie Violi przez Diega, będzie dla niego jak kupno nowego zegarka, albo najlepszego samochodu. Tutaj nie chodzi o uczucie, tylko o szpan, i by mógł się pokazać z nową zdobyczą. Niestety, prawda jest też taka, że dziewczyny często dają się nabierać, a później wychodzi to, co wychodzi. Mam nadzieję, że Viola taka głupia nie będzie. Chodź martwi mnie 17 odcinek i zapowiedź tego co będzie. Jedno jest pewne. Leon nie pozwoli sobie na stratę Violii, za bardzo ją kocha, za długo o nią walczył, by tak po prostu ją oddać i się poddać. Być może Viola, będzie mu dawała powody, by ją zostawić w cholerę, ale tu bardziej chodzi o to, że Leon się nie podda. Jak było wspomniane, nie po to tak długo walczył z Tomasem, by teraz odpuścić ( tak samo w serialu) Dużo też będzie zależało od panny V i jej zachowania, a ono momentami woła o pomostę do nieba.Miejmy jednak nadzieję, że ona jest teraz mądrzejsza (Oby)
Piosenka Podemos, myślę, że dzięki tej piosence oni tak naprawdę zrozumieli, co do siebie czują, jak silne i mocne jest to uczucie. Dlatego ta piosenka jest dla nich tak ważna. Więc z dwojga złego, lepiej, że Diego śpiewał piosenkę Leona, niż z Violą ''Podemos'', bo wtedy już na pewno skończyło by się na wizycie Diega w szpitalu(ale mu się należało). Napisała bym coś jeszcze, ale czas mnie goni. Jeśli będę błędy w moim komentarzu, to przepraszam. 'Pozdrawiam A :*
Ohohoh. Litania rzeczywiście pokażna, ale takie lubię :)
UsuńW gruncie rzeczy podzielam Twoje zdanie, ale w opowiadaniu muszę być konsekwentna: obrałam sobie za cel doprowadzenia tego serialu do stanu użyteczności. A że wiele wątków w serialu mi również nie odpowiada, muszę stopniowo je zmieniać. Angie się w końcu zdecyduje, a Leon też obierze stanowisko.
Diego sama też dałabym "w mordę", ale chciałam trzymać się kanonu, poza tym, rozróba w klubie pełnym ochroniarzy to nie taka betka XD Pamiętajmy o tym.
Mi jak zawsze się podoba :D Już sama nie wiem co pisać.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i weny :)
Wena się przyda i trochę czasu też. Dziękuję.
UsuńBardzo mi się podoba ale mam jedną uwagę może wprowadź więcej dialogów a mniej opisów
OdpowiedzUsuńWezmę sobie Twoją uwagę do serca. Z całym jednak szacunkiem: o ile z opisami mnie czasem ponosi, to w tym rozdziale dialogów było tyle ile w moim mniemaniu być powinno.
UsuńNie masz racji. W tym opowiadaniu najlepsze są opisy uczuć. Dlatego, to opowiadanie jest tak dobre. Zawira uczucia, a one są najważniejsza.
UsuńZ całym szacunkiem, ale ja dziękuje za opowiadanie typu:
- Kocham cię Leoś.
-Ja ciebie kochanie też.
- Idziemy na spacer.
- Jasne.
I ja Cię Wiolu błagam. Pisz tak jak do tej pory, proszę Cię :)
A.
Też się nie zgodzę. Rozumiem, gdyby to były opisy krajobrazu, którę toleruję w małych dawkach (chyba, że u Zafona, który jest mistrzem w tej dziedzinie), albo opisy wyglądu (patrz: Bella i jej wynurzenia na temat torsu Edwarda). Ale opisy uczuć, zwłaszcza tak zgrabne jak te Wioli, uwielbiam. Ten tutaj naprawdę robi wrażenie.
UsuńT_i_H.
Mehehe, dziękuję za poparcie. :)
UsuńWidząc ten odzew czuję się w obowiązku wytłumaczyć się nieco z mojego poprzedniego komentarza, bo mógł zostać źle odebrany:
Staram się brać uwagi czytelników na serio, jednak tutaj rzeczywiście gdybym miała pozbawić opowiadanie opisów, to sama bym tego chyba nie przeżyła, będąc zmuszona do czytania :D
Nie chcę wymyślać na siłę sztucznych dialogów. No bo wątpię czy taka Angie chciała się zamienić w krasomówczynię podczas rozmowy z Germanem i powalić go argumentami na temat wyższości trzywarstwowego papieru toaletowego nad dwuwartstwowym.
Niemniej, weszłam sobie na Twojego bloga, Livcio, ale nie zachwyciłaś mnie, ani "licznymi dialogiami" ani "brakiem opisów". :)
Nieeee, przeczytałam u Livci taki tekst "Viola piskła i przytuliła się do mnie" i teraz leżę i nie mogę wstać ze śmiechu. Bez obrazy, Livcia.
UsuńTears.
Piskła... Ehem XD
UsuńZaraz do Ciebie dołączę Tears, tylko pozbieram szczękę z podłogi :D
Dziewczęta, nie wolno byc takim okrutnym xD Lepsze takie coś, niż doniczka, która w każdej chwili może cię zabić.. :D (wiem, jestem strasznie okrutna i się czepiam xd)
UsuńA.
Meheh, zważywszy na ilośc donic w moim domu, to powinnam być już trupem :3
UsuńHorror "Argentyńska masakra doniczką" już w kinach ;) Co do Livci, uważam, że jej porady dotyczące twojego bloga wyglądają tak, jakby Kasia Cichopek mówiła Meryl Streep, jak ma grać *-* Wiem, wiem, że sama zachowuję się nie lepiej, ale...
UsuńTears.
Ja od razu proponuje 3D . Ale Leon, jak na faceta idealnego uratuje swoją kobietę i żadna doniczka jej nie skrzywdzi xD
UsuńA.
Wiesz, jak ktoś ma pecha, to i w bananie pestkę znajdzie. Choćby Leoś czuwał nad nią dzień i noc, na pewno zrobiłaby sobie coś, gdyby wyszedł na chwilę do łazienki czy coś ;)
UsuńTears.
Ciii ;D Ja tu kminię jak rozwiązać problem z amnezją. Zawsze mogę wymyślić bajeczkę, że to chwilowe, a później pod wpływem romantycznych chwil i pocałunku księcia Vilu wszystko sobie przypomni xD. Albo po prostu będzie robiła sobie z niego jaja XD Chociaż... wtedy nie wygram, bo to nie "bajkowy scenariusz".
UsuńPozostaje bajeczka o uderzeniu w główkę i uśmieniu neuronów :>
Czyli coś w stylu "Królewna Violetta i rycerz pięknozębny-bajkowa historia" Nowa wersja Śpiącej Królewny. Ale w ostateczności Violka może zaliczyć glebę (królewicz nie zdąrzy na ratunek uderzyć) się w główkę i pamięć wróci xd A.
UsuńNo, w sumie to po prostu mam bardziej naukową teorię na to (of kors, wyssaną z palca). Coś się napisze, coś się zmieni i będzie jak znalazł. Na "komciach" mi nie zależy, ale na reklamie już bardziej. Zawsze to w końcu coś. Może jakaś zagubiona duszyczka się tutaj przybłąka i spodoba jej się moja pisanina :)
UsuńJak nie wygrasz zgłoszę protest. A na forum filmweb powstanie specjany temat! I specjalnie konto sobie założę :D
UsuńA.
Podpisuję sie pod powyższym komentarzem, z wyjątkiem tego tekstu o koncie, które już mam ;) Napiszę kilometrowy esej do autorki konkursu, z uwzględnieniem w kilkudziesięciu punktach, dlaczego to właśnie Wiolczur powinna wygrać.
UsuńTears.
Najpierw muszę tę pracę napisać xD Mam na to czas tylko dzisiaj bo jutro cały dzień będę w Krakowie, więc nie zdażę później wysłać :D Ale bez obaw, mam 3 strony a jestem ciągle w szpitalu XDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
UsuńCzemu jutro? Czemu nie za tydzień, kiedy będę na wycieczce w Krakowie? ;) Wiem, że miasto wielkie, ale zawsze istniałaby minimalna szansa, żeby się spotkać :>
UsuńMój kochany Kraków <3 jak ja kocham to miasto. Może magia Krakowa sprawi, że przyjdą Ci do głowy nowe pomysły? :D
UsuńA.
Być może :3. A ja się dzisiaj dowiedziałam, że z drugiego gimnazjum na wycieczkę do Krakowa jedzie też moja przyjaciółka :D I też liczę, że być może ją spotkam :3.
UsuńDobra, praca napisana. Powinna być o wiele dłuższa i zawierać więcej wydarzeń, ale po prostu, za przeproszeniem, padam na ryj, powinnam iść się myć, ogarnąć i spać, a nie siedzieć i pisać opowiadania :D Pobudka mnie czeka za sześć godzin, a ja wariuję przy kompie. No ale, napisałam, wymęczyłam się, ale napisałam jakieś tam love-story i liczę, że coś wywalczę.
UsuńMiejmy nadzieję, że przypadnie Wam do gustu, o ile się ukaże. A nawet jeśli się nie ukaże, to wrzucę tutaj na bloga w ramach bonusu, chcecie?
Jestem za xD
Usuń4 rano, a ja już nie śpię...
A.
Za ;) A nawet przeciw.
UsuńBtw. trochę się martwię o Wiolczura, na Wawelu grasuje pan z siekierą O.O
Tears.
Oj spokojnie xD żyję, mam się dobrze - szukam w Kazimierzu mamie prezentu na dzień matki :]
UsuńKurde, wariaci nam turystów straszą. To szukasz w miejscu, gdzie drogo jak cholera xD
Usuńbtw, coś mi się wydaje, że w 18 odc, szykuje się mały sajgon xD
A.
Zapomniałam! Koniecznie kup precle jeśli jesteś w Krakowie! Kraków słynie z pysznych precli. Najlepsze są w Galerii Krakowskiej xD
UsuńA.
Cóż, nie miałam bardzo wyboru, gdzie mogłabym iść. Z góry narzuconą miałam galerię jako przystanek, ale mam już kupioną śliczną bransoletkę :3
UsuńCo do 18 odc to dzisiaj bd nadrabiać, dopiero wróciłam i padnięta jestem :D
Kraków słynie również z nadgorliwych gołębi ;) Gdy byłam tam tydzień temu, skubańce pchały się po jedzenie, właziły na stół, chciały się częstować frytkami wprost z talerza. Nawet warszawskie są bardziej nieśmiałe. W mojej malutkiej mieścinie gołębie latają wyłącznie dziko, więc dziwi mnie trochę, jak bardzo się wycwaniły w wielkich miastach.
UsuńTears.
Gratuluje Ci moja droga wygranej ! ;d
UsuńAh, ten Kraków i gołębie xD
A.
Dziękuję! Jak się podobał rozdział konkursowy? Niestety, z braku czasu zaszaleć bardziej nie mogłam i ubolewam, że musiałam się dostosować pod czyjeś dyktando, ale sens to sens, sens musi być.
UsuńUważam to za całkiem fajne ćwiczenie literackie.
Ach, gołębie to standard również w bliskim mi Sandomierzu.
Jak dorwę komputer i jeśli będziesz chciała napiszę Ci litanię xD Ale odciek był ZAJEBISTY.
UsuńCzy Ty nie masz dość mojego SPAMU? :D
A.
O twojej pracy konkursowej powiem: ładnie. Bardzo ładnie. Ale czegoś mi w niej brakuje, może to fabuła, która sama w sobie zawiera powielany wielokrotnie w powieściach i filmach schemat z amnezją. A może po prostu pisana "na zamówienie" nie będzie taka, jak powstała po prostu od przypływu natchnienia. Nie wiem. Ale i tak zapewne zmiażdżyłaś konkurencję ;)
UsuńTears.
Nie, A, nie mam xD Jesteście najbardziej pozytywnie zakręconymi czytelniakami jakich kiedykolwiek miałam :3.
UsuńTears, wiadomo, że całość jest bardzo naciągana, z wiadomych powodów, ale nie mogłam tego przeskoczyć. Całość powstała na przestrzeni kilku godzin z przerwami, ponadto nie miałam czasu na poprawę pracy, tylko ledwo dociągnęłam do końca (a miałam dużo lepszy pomysł na zakończenie, brakło czasu). Parokrotnie też zmieniałam koncepcję. Dlatego rozumiem Twoje uczucie braku "tego czegoś". Jakbym miała więcej czasu może wyglądałoby to inaczej.
Nie wiem, nie mam wglądu w inne prace, ale uważam, że po jakimś czasie powinny byc opublikowane w jakieś zakładce, albo coś.
Powiem tak: do niczego. Do niczego nie mogę się przyczepić, choćbym nie wiem jak chciałą! To jest tak dobrze napisane, oddajesz uczucia w tak piękny, wysublimowany sposób, że mogę tylko zbierać szczękę z ziemi i gotować się z zazdrości. Scena pocałunku Germana i Angie to majstersztyk, a Podemos... Zabawna rzecz: gdy czytam słowa tej piosenki, w głowie słyszę jej melodię. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńT_i_H ;)
*chciała, nie chciałą. Przepraszam za literówkę.
UsuńJa też tam mam. Spróbuj przeczytać: Dłuższe życie każdej pralki to calgon bez tej melodii w głowie :D To jest już łatka.
UsuńDziękuję za opinię! :) Postaram się o więcej takich majstersztyków. A jak podoba Ci się scena z Podemos oprócz tej melodii, bo na niej się też najbardziej skupiałam i chciałabym znać Twoje zdanie.
Scena jest świetna. Posiadłaś doskonale umiejętność ujmowania uczuć w słowa, robisz to zawodowo, lepiej niż 90% autorek romansów, a przeczytałam ich krocie (romansów, nie autorek, żeby nie było). Tworzysz bez problemu skomplikowane metafory i porównania, zachowując przy tym umiar. Nawet Charlotte Brontë nie potrafi tak jak Ty pisać o miłości: żeby nie było ani za słodko, ani zbyt cierpko, ani zbyt namiętnie, ani chłodno. Słowem, osiagnęłaś złoty środek i chwała Ci za to. Naprawdę, gdybym miała na głowie kapelusz, zdjęłabym go przed Tobą.
OdpowiedzUsuńŻeby Ci się w głowie nie przewróciło: znalazłam coś, co mi sie nie podoba! ;) Mianowicie, używanie określeń "brunet" czy "szatyn" jako zamiennik imion bohaterów. Nie wiem czemu, ale mnie to denerwuje. W odniesieniu do osób nieznajomych lub dopiero co poznanych jest w porządku, ale przy głównych, doskonale nam znanych osobach, brzmi to jakoś niezręcznie. Ale nie ujmuje Ci to kunsztu ;) A więcej uchybień nie dostrzegam. Pozdrawiam, T_i_H.
Uhm, to się bierze z tego, że w niektórych fragmentach nie chcę przedobrzyć z powtórzeniami. Jakbym co zdanie pisała German to, German tamto, to nie wyglądałoby to zbyt estetycznie. Zaś same zaimki nie wystarczają: on, jego, ją, jej w nadmiarze też szkodzą, przynajmniej mi :D
UsuńNo tak, nadużywanie podmiotu domyślnego rodzi perełki typu "Jadąc na rowerze wpadła na mnie krowa". Ale no, te "brunety" mnie nie przekonują, no, "cóż ja mogę?", jak mówi moja mama.
UsuńTears.
Postaram się do brunetów uciekać tylko w sytuacjach wyższej konieczności ;).
UsuńAle to zabrzmiało ;)
UsuńA co xD
UsuńTwoje opowiadanie jest boskie. Po prostu wyjątkowe. Większość opowiadań o Violetcie jakie czytam mają wprowadzane właśnie te sztuczne dialogi które tak denerwują. Ja w sumie już nic nie mówię bo sama pisze podobne opowiadania jeśli chodzi o te rozmowy ale po prostu nie mogę nic z tym zrobić.
OdpowiedzUsuńNie martw się, praktyka czyni mistrza :)
UsuńProwadź, to opowiadanie jak prowadziłaś, bo mi się naprawdę podoba i nic do niego nie mam. Od czasu do czasu nawiązuje do serialu, bo jestem już przy drugim sezonie i lubie czasami nawiązać do tego, jak bohat erowie zachowują się w serialu. Ale jak pisałam, do Twojego planu działania nic nie mam. ;)
OdpowiedzUsuńA.
Uhm, to jestem uspokojona :D. Swoją drogą, mam w głowie szatański plan wysłania pracy na konkurs organizowany na blogu typu "szpitale, ciąże i inne nagłe zwroty akcji". Chodzi o napisanie nowego rozdziału na owy blog. To może być całkiem interesujące doświadczenie :).
UsuńWiem o jaki blog Ci chodzi. Starsza od Violki jestem, a nie mam tylu przygód xD Na jednym blogu napisałam, co myślę o ciążach, ale nie zostałam zrozumiana...
OdpowiedzUsuńP.s co myślisz o 15 odcinku Violetty? xD
A.
Żebym jeszcze coś rozumiała z tego, to mogłabym się rozwodzić, a tak to tylko patrzę jak cielę w malowane wrota XD
UsuńNa propsie paskowana marynarka Esmeraldy! Swoją drogą, niby wiem, że jest szpiegeiem Jade i Matiasa, ale za nic w świecie nie mogę wykminić w jakim charakterze pojawiła się w domu Germana. Guwernantka? Jakiś prawnik? XD
Bardziej nie mogę się doczekać odcinka 16 i Diego w szafie Violetty. Prawie jak jakiś kochanek. Najpierw ukrywała Tomasa, teraz tego. Padam ze śmiechu.
A może uczy ją grać na pianinie czy coś w tym stylu?:d
UsuńMnie Leon rozczulił w 15 odcinku jak dał Violce kask i spytał się czy księżniczka mu potowarzysz :D I Violka pojechała z królewiczem na motorze :D
Szafa Violki to chyba jej służy doukrywania w niej zalotników. Jak wspomniałaś wcześniej Tomas, teraz Diego. Ciekawe kto będzie kolejny:D
A.
Mi jest właśnie ta informacja o Esmeraldzie bardzo potrzebna. Bo nie wiem jak mam ją tutaj wstawić, skoro przecież nie przyjdzie sobie "ot tak" do domu i nie przejdą z nią do porządku dziennego. A przecież Violetta tak krótko ją zna, a już przytulaski, z Germanem buziaki w policzek. ;D
UsuńTo ja popytam u źródeł i może się dowiem ;) Esmeralda mnie irytuje. Ale i tak słowa Leona do Violki w 16 odcinku sprawiły, że się rozpłynęłam xD *.*
UsuńA.
No właśnie też obejrzałam <3 Boże, on jest cudniejszy z każdym odcinkiem, hah ;D
Usuń"Chcę Ci pomóc, chcę Cię przytulić, zawsze chce być przy tobie. Chcę byś wiedziała, że bez względu na wszystko będę przy tobie" . Jeszcze jak się spytał czy może jechać z nią, a później powiedział, że ją bardzo kocha. Umarłam.
UsuńA.
Widzę, że też korzystasz z MundoVioletty. Ta strona mi życie ratuje XDDD Przynajmniej nie oglądam i nie siedzę jak jakiś truś haha :3
UsuńA ta akcja szafowa <3 KOCHAM XD
Jeszcze trochę i będzie ideałem. Ciekawe czy będzie miał coś na sumieniu.
UsuńA mnie nadal zastanawia z jakiej sytuacji w odcinku może być to zdjęcie, co się tak całują. Wysyłałam ci je. Może to piękny sen?
A.
Jaki tam sen, ja chciałabym, aby to było naprawdę! <3
UsuńNo właśnie zastanawiam się, jak mogli wykreować takiego ideała, przecież to zaburzy cały wszechświat wszystkich dziewczyn ze mną na czele. Coś czuję, że jeszcze trochę, a w każdym potencjalnym chłopaku zacznę się doszukiwać Leosia. :c
Znam takiego Leona osobiście. Jest jeszcze nawet przystojniejszy niż Leoś, ale jest problem. To mój ukochany, najwspanialszy, najlepszy na świecie kuzyn xD
UsuńIm coś te pocałunki nie wychodzą, 3 razy się za to zabierali i nic xD
A.
Serio? Może być ktoś przystojniejszy niż Leon?! :O
UsuńZnaczy, ja z charakteru (z wyglądu) też znam kogoś kogo mogłabym z powodzeniem do Leona przyrównać, ale tutaj kwestia jest taka, że to mój najlepszy przyjaciel mieszkający 200 km ode mnie xDDDD
Chociaż... kuzynów też mam ładnych i w porządku, no nie powiem, że nie :3
Ja powiem tak. Leon jest przystojny, ale to nie mój typ. Gustuje w ciemnych brunetach, czekoladowych oczach i zaroście. Taki jest właśnie mój kuzyn, ale najpiękniejsze ma serce i charakter. A jest z taką Ludmiłą.
UsuńA.
Ja tam też nie przepadam za dziewczynami swoich kuzynów/braci :) Ale zazwyczaj na samym początku mam taki dystans. Później zyskują przy poznaniu.
UsuńWarto było czekać. Ten rozdział to klasa sama w sobie a ty jesteś mistrzynią uwielbiam czytać Twoje opowiadanie . Też jestem już w drugim sezonie (odc 15) Pozdrawiam i czekam na dalszy rozwój akcji ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) Bardzo mi miło.
UsuńNo dobra dostajesz plusa do swojej oceny u mnie , za ładny wątek o muzyce. Choć nie powiedziałabym , że jest on prawidłowy ale każdy inaczej to odczuwa lub jeśli ktoś nie ma takich odczuć to też dobrze tego nie napisze. Wole już nie kontynuować moich odczuć co do muzyki bo mogłybyśmy się pozabijać i byłoby źle. Przejdę teraz do opisu Diega. Postać ta w serialu po prostu mnie mówiąc łagodnie zdenerwowała ( nie chcę tu przeklinać). Jest to taka osoba , której niestety miałam przyjemność poznać i już więcej wolę nie poznawać ani spotkać. Tacy ludzie to po prostu horror ale najwidoczniej scenarzyści serialu chcieli dodać posmak "akcji" do 2 sezonu - przynajmniej z mojego punktu widzenia nie udało im się to. Leon chciał mu zrobić remont twarzy i powiem , że miał Diego szczęście , że Leon tego nie zrobił ale powinien się cieszyć , że mnie tam nie było bo wątpię , że szpital by mu pomógł. Powiem teraz parę słów o Violettcie . Jak dla mnie straszna delikatna panienka , która nie potrafi podjąć jakiejkolwiek decyzji - strasznie nie lubię takich osób. No trudno , myślę tylko , że później dojrzeje i zmądrzeje przede wszystkim. Leon jest to chłopak , który byłby dla mnie ideałem. Hmmm , nie tylko pod względem cech i wyglądu ale też , że ma podobne pasje do mnie( nie będę raczej rozpisywać się na ten temat bo nie o tym mowa). Myślę , że on kiedyś również zobaczy , że Vilu trzeba w pewnych momentach pomóc podjąć decyzję , popchnąć aby pobiegła , ale nie jestem pewna czy to by pomogło możliwe , że i nawet by bardziej skomplikowało sprawę. Angie to kolejny typ osoby , który mnie denerwuje. Dziewczyna , która po prostu jest zawsze na przegranej pozycji. Nie wie czego chce ( podobnie jak Violetta) i nie potrafi sobie z tym poradzić , nie potrafi wybrać. Nie chcę się dalej przy tej osobie rozpisywać bo chyba by mnie szlag trafił i zmarłabym na zawał serca. Mimo iż nie gustuję w tematach psychologicznych ,ponieważ nudzą mnie takie opowiadania ( gustuję bardziej w blogach , książkach z akcją) to podoba mi się twój blog. Masz własny , oryginalny styl pisania i ciekawe pomysły. Widać przez to twoją dojrzałość i poglądy na świat , bardzo mi się to podoba i dlatego polubiłam twój blog. Choć nie zawsze dokładnie wiem co chciałaś przekazać ,przynajmniej nie jest to żadna abstrakcja , gdzie każdy czyta to co chce. Jestem bardzo ciekawa co napiszesz dalej i jak pociągniesz wątek Violetta - Diego i byłabym uszczęśliwiona , gdyby Leon w końcu przywalił temu niezrozumiałemu człowiekowi , który nie wie , że kobieta to nie trofeum czy może nawet jakaś rzecz a zwie się on Diego. Pozdrawiam ciebie cieplutko i przepraszam za takie kazanie ( jeśli jest ono aż tak długie , bo nawet sama nie wiem i jeśli znajdziesz błędy ortograficzne to też przepraszam - pisane na szybko) C.A.
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że każda moja czytelniczka ma takie same odczucia odnośnie tych postaci, co ja. Moje się pojawiły już na początku serialu i z każdym odcinkiem szlag mnie trafia jak widzę ten rogrywający się dramat. Ale, niestety, tego nie przeskoczę. Póki co, Violetta i Angie muszą być irytująco niezdecydowane, Diego natarczywy, Leon czasem zbyt miękki, ale czekam na moment, kiedy z czystym sumieniem będę mogła to zmienić. Gdyby wszystko było w opowiadaniu po Waszemu, czy też po mojemu, to wszystko nie miałoby sensu. Jak długo można ciągnąć sielankowe klimaty? Teraz czytając Wasze komentarze, Twój i A. między innymi, powieważ to Wy się najbardziej rozpisałyście nt właśnie postaci, widzę, że poniekąd osiągnęłam swój taki mały cel - wzbudzenie emocji w czytelniku. To dobrze, to znaczy, że póki co moja robota nie idzie na marne. Sama lubię siać zamęt w moich opowiadaniach i będę to robić, stopniowo też robiąc przemeblowanie w głowach głównych bohaterów.
UsuńNawiasem mówiąc, czekam na Wasze reakcje, kiedy wprowadzę dużo więcej zamętu i przejawów irytujących cech głównych bohaterów XD Co to za opowiadanie, bez dobrego crossing-overa :D Wiem, że będziecie wtedy pałały do mnie żądzą mordu, ale no cóż. Wskaż mi opowiadanie, w którym wszystko Ci odpowiadało? :D Z perspektywy czasu okaże się, że niektóre (nie wszystkie, bo często popełniam zaskakujaco wiele banalnych błędów i podejmuję bezsensowne decyzje) sprawy były wręcz konieczne do poprowadzenia tego opowiadania. No ale, czas pokaże :D Bo już weszłam w fazę gdybania i pierdoły opowiadam ^^
Pozrawiam i dziękuję za czas poświęcony na czytanie i napisanie komentarza!
Dobrze zacznę od początku twojego komentarza ,bo nie wiem kompletnie od czego zacząć. Więc na pewno będę czekać aż Leon przywali Diegowi, choć sama wolałabym mu przywalić. Bardzo ciekawe ,że mamy podobne odczucia i chyba niespotykane . Na pewno twoja robota nie idzie na marne to jest pewne. Teraz powiem o opowiadaniu, które mi odpowiadało bo o to się pytałaś. Widzisz ja raczej nie za bardzo czytam blogi, raczej sama piszę. Choć mogę ci podać w jakich książkach gustuje. Więc są to najczęściej książki Kontaz'a , podobała mi się także jedną książka Atwater-Rhodes. No i wątpię , że cię zamorduje bo nie miałabym wtedy przyjemności z pisania komentarzy. Co do długości no cóż mam bardzo lekką łatwość pisania i możliwe , że stąd ta długość , gdyż z mojej perspektywy poczucia czasu była to chwila i wydawało mi się, że komentarz jest krótki. Czekam na kolejny i zapowiadam będę srogo patrzeć na wątek muzyki więc mi tego nie zwal :p. C.A. ( Przepraszam za komentarz bez ładu i składu )
UsuńPodejrzewam, że więcej takich muzykalnych wątków nie będzie, a przynajmniej nie w takiej formie. Miałam bardzo specyficzny nastrój, poza tym, nie wiem jak mogłabym ubrać te same emocje w inne słowa. Powielanie schematów na przestrzeni rozdziałów jest dość bezproduktywną pracą. :)
UsuńZaintrygowałaś mnie Kontaz'em, przyjrzę się mu z bliska w najbliższym czasie.
Oj Jezusie ! Zrobiłam straszny błąd , mój telefon jest ZŁY! Chodzi o Koontz'a . A co do wątku muzycznego ,trudno ;( Szkoda , jakoś przeżyję . Co do książki to powiem , że najbardziej jak na razie podobał mi się "Grom" . Koontz jednak ma swoją specyfikę i ona bardzo mi się podoba. Strasznie przepraszam za ten straszny błąd :P
UsuńBuźki C.A.
Zazwyczaj nie komentuję, ale ten rozdział sprawił, że nie mogłam się powstrzymać. :-)
OdpowiedzUsuńOgólnie piszesz niesamowicie. Opisujesz z taką dokładnością każdy szczegół, pozwalając czytelnikom przenieść się do Twojej historii. Sama trochę pisuję i zazdroszczę tej umiejętności.
Początek i "Podemos" - magia w czystej postaci. Czytając, czułam ścisk w sercu, jakbym sama przeżywała towarzyszące Violi emocje i uczucia.
Poza tym, czytam komentarze i widzę, że nie tylko ja czuję się zirytowana postępowaniem większości postaci. Violetta, która tak bardzo za Leonem tęskniła nie potrafi utrzymać go przy sobie (sprawia wrażenie, jakby wcale nie tego chciała), on dający wchodzić sobie w paradę jakiemuś gogusiowi, który pojawił się znikąd. Angie, której postać obdarzyłam największą sympatią i jej myślenie jednego, czucie drugiego i robienie trzeciego (choć sama jestem dziewczyną, zaczynam rozumieć narzekanie facetów na nasze niezdecydowanie -.-'). Chyba tylko German zdaje się wiedzieć, czego chce, choć w tym rozdziale nieźle mnie nastraszyłaś, kiedy nasunęły mu się na myśl wątpliwości.
Cóż, narzekanie narzekaniem, ale doskonale rozumiem, czemu tak piszesz. Słodką, cukierkową historię, lepiej lub gorzej, napisać może każdy. Budowanie napięcia to umiejętność nielicznych! :-) A dręczenie czytelnika to taki przywilej autora blogów (chyba, że tylko ja jestem taką sadystką... :-P).
Dodam już tylko parę słów, tutaj, bo nie chcę pisać jednego zdania pod 1-szym rozdziałem: tekst o sypialni w rozmowie Germana i Violetty wyjątkowo mi się spodobał. Dawką humoru nigdy nie pogardzę. ;-)
Pozdrawiam serdecznie, życzę dużo weny i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! ~G.
Uspokoję Cię i powiem , że ja również jestem sadystką ;P co trochę już przejawiło się w moich komentarzach ale nie do końca. Wiem, że teraz czekasz ba komentarz od Wiolczura lecz niestety uprzedziłam ją bo korciło mnie aby odpowiedzieć Ci na twój komentarz. Możliwe , że nie masz podobnych odczuć jak ja ale strasznie lubię takie dyskusje i często biorę w nich udział. Nie będę więcej pisać bo znowu wyjdzie mu kazanie ;P Pozdrawiam C.A.
UsuńPrzepraszam za błędy * na komentarz * i * wyjdzie mi * C.A.
UsuńNa początek dziękuję za czas poświęcony na czytanie i napisanie komentarza.
UsuńTo ja może dzisiaj wyjątkowo stanę w obronie Violetty i wytłumaczę jej zachowanie.
Violetta, która tak bardzo za Leonem tęskniła nie potrafi utrzymać go przy sobie (sprawia wrażenie, jakby wcale nie tego chciała). Spoko wodza, postaw się w jej sytuacji. Violetta nie widzi potrzeby, a lataniu za Leonem, a jego zachowanie uważa za przesadzone (teraz może nie do końca, ale w następnych rozdziałach to wyjdzie). Przecież nic złego nie zrobiła. Ani nie chodziła za Diego, ani nie kazała mu zadedykować sobie piosenki. Cały czas trzyma dystans, ale nie chce z powodu zazdrości Leona odsuwać od siebie znajomych. Leon w tym rozdziale zareagował impulsywnie, gdyż nie wiedział jak sprawa wygląda (tłumacząc z oryginalnego odcinka: wkurzył się o piosenkę i był przekonany, że Violetta przyszła tutaj dla Diego i że jej się podoba, ona zaprzeczała tym absurdom). Leon chciał się do niego dobrać, ale Viola go powstrzymała nie chcąc rozróby. Leon odebrał to jako potwierdzenie swoich przypuszczeń i wyszedł, ale przecież nie mógł wiedzieć, że Violetta jest niewinna, a ona sama też poirytowana jest jego brakiem zaufania. Dobrze obrazuje to przykład z odcinka 16: kiedy Viola wywleka Diego ze swojej szafy, Leon nauczony doświadczeniem pyta po prostu czy o tym wiedziała, wtedy odpuszcza i daje sobie siana. I nie zakłada z góry jej winy, co zrobił w tym rozdziale.
on dający wchodzić sobie w paradę jakiemuś gogusiowi, który pojawił się znikąd. Bez przesady. To była ich pierwsza prawie-konfrontacja, poza tym nie zrobią rozróby w środku klubu.
Angie, której postać obdarzyłam największą sympatią i jej myślenie jednego, czucie drugiego i robienie trzeciego (choć sama jestem dziewczyną, zaczynam rozumieć narzekanie facetów na nasze niezdecydowanie -.-'). Tutaj się zgodzę. Ale Angie to Angie - na początku też ją bardzo lubiłam, a im dalej w las odcinkowy, tym więcej zobaczyłam tych jej wad.
Poza tym: też jestem sadystką! :D Witam w klubie.
To ja się może też wypowiem, bo kocham dyskusje. Prawda jest taka, że przesadna zazdrość może znisczyć związek. Leon wtedy przesadził, w odcinku na blogu i w serialu. Czasami trzeba wysłuchać drugiej strony, a nie od razu robić awanturę, bo to do niczego nie prowadzi. W tym odcinku Violka niczemu nie jest winna. A jak będzie później wie tylko wyobraźnia naszej kochanej autorki.
UsuńA.
*zacieram rączki i złowieszczo się śmieję*
UsuńZgodzę się. Zazdrość to paskudna rzecz, ale tylko taka niezdrowa.
Jak wiemy Leon zazdrosny o Violę jest i się z tym nie kryje. Ale ja czekam jak Viola będzie zazdrosna o Leona i z tej zazdrości para uszami wychodzić będzie. Nie ważne czy w serialu czy u Ciebie.
UsuńA.
Będzie, nie wiem czy u mnie, ale będzie.
UsuńLubię pisać o zazdrości, gdyż to bardzo dobrze znane mi uczucie. No i mam doświadczenie "opowiadaniowe" w tej kwestii, ponieważ pisanie o Huncwotach i Lily było w dużej mierze z tym związane :3.
Kurczę, tak się rozwinęła dyskusja, że nie za bardzo wiem, od czego zacząć ten komentarz... Zatem zacznę od początku. :-)
UsuńC.A. Cieszę się, że nie jestem w moim sadyzmie osamotniona, bo niektórzy czytelnicy potrafili swoimi żalami obudzić we mnie resztki sumienia, sprawiając, że zaczynałam się martwić o moje zdrowie psychiczne. :-P
Wiolczur, co do drugiego sezonu, nie mam zdania. Obejrzałam pierwsze odcinki, ale poddałam się, bo nigdy nie miałam do czynienia z hiszpańskim, więc to mijało się z celem. Bardziej żyję zatem sezonem numer 1 i opowiadaniem i stąd moje odczucia, że Viola stara się trochę za mało. Zawsze miałam wrażenie, że zdaje jej się, że to za nią powinni latać faceci - a ona za nimi nie musi, ot tak.
"on dający wchodzić sobie w paradę jakiemuś gogusiowi, który pojawił się znikąd." - tu przyznaję, źle to ujęłam, ale zawsze mam problem ze sformułowaniem w komentarzach swoich myśli. Chodziło mi nie o to, że daje komuś spróbować odebrać sobie Violettę, ale jak na to reaguje. Jakby miał realne powody do strachu, że Diego i Violę coś połączy(ło). Znam pary, które śmieją się wspólnie, gdy ktoś, że tak kolokwialnie ujmę, startuje do jednego z nich. Moim zdaniem, fajne podejście.
No i Angie... Cóż, ja ją lubię mimo wszystko, ale kiedy dobrnę do drugiego sezonu nie wykluczam, że się to zmieni. Póki co szkoda mi, że została osamotniona (choć stało się to z jej winy).
Na koniec tylko dodam - Wiolczur, widzę, że mamy wiele wspólnego - sadyzm, Violetta, Huncwoci, a nawet województwo. ;-) ~G.
Kiedy nowość? :D
UsuńUhm, podejrzewam, że w weekend. Dzisiaj zacznę pisać, a skończę raczej w sobotę, ponieważ jutro mam cztery lekcje, później zawody w siatkówkę, wracam do domu, ogarniam się i jadę na koncert LemOn, więc czasu nie znajdę :D
UsuńJa też chcę na LemONa! Igor to moja wielka miłość ;) Założyłam bloga, nie dorównuję tobie, ale zajrzyj, jak znajdziesz czas, ciekawi mnie twoja opinia. Muszę się uczyć pisać, do matury dwa lata, a z ostatniego wypracowania dostałam tylko 48 punktów na 50 (czyli coś nie poszło ;)) Już nie anonimowa Tears.
UsuńMiło i fajnie się czytało ;dd
OdpowiedzUsuńCieszę się. :)
UsuńKiedy nowy?
OdpowiedzUsuńMy tu czekamy na nowy! ;d
OdpowiedzUsuńDzięki Bogu, że nowy przed weekendem. W niedziele wyjeżdżam na 10 dni do Grecji.
OdpowiedzUsuńKiedy nowy?Bo ja tu już umieram z ciekawości coś tam wymyśliła.Bo po prostu,przeczytałam już chyba z tysiąc pięćset sto dziewięćset blogów o Violetcie i żaden nie był taki jak twój. Ty tak świetnie wymyślasz sceny,opisujesz uczucia,że jakbyś wydała książkę o samocodzie to bym ją kupiła!No to mam 2 prośby:wstaw nowy rozdział(nie poganiam,jesteś człowiekiem nie maszyną) i pisz dużo o Germangie.Oni mnie kręcą o wieeeele bardziej niż zawirowania miłosne Violetty.Chociaż,Leon to taki super facet!
OdpowiedzUsuńJa się pod tym podpisuję! A.
UsuńJa też!Zgadzam się z twoim talentem,dodaniem rozdziału,Germangie i słodkim Leośkiem! G.
UsuńA i zapomniałam,że fajnie że to wszystko jest napisane tak dokładnie,starannie a nie na gwałt jak większość
UsuńZanim napisałam ten komentarz siedziałam jak słup soli przez pięć minut. Uwielbiam czytać "amatorskie" (mam nadzieję, że nie obrazisz się za to sformułowanie) opowiadanie a to szczególnie przypadło mi d gustu. Jest to chyba jedyny blog, w którym nie omijam większości tekstu w poszukiwaniu czegoś o Angie (jestem fanką tej postaci). Kiedy weszłam na twojego bloga zraziła mnie mała ilość rozdziałów i przerwy w jakich są publikowane, jednak zaryzykowałam i przeczytałam prolog. Tak się wciągnęłam, że skończyłam na szóstym rozdziale i czekam na więcej. Opisujesz wszystko z taką dokładnością i detalami, że czuje się jakbym oglądała odcinek Violetty. Dopiero kiedy zobaczyłam krzyżyk ocknęłam się i pierwsze co przyszło mi na myśl to kolejny "odcinek". Po tym jak wcześniej napisałam, że jestem fanką Angie powinnaś się domyślić, która część w tym rozdziale podobała mi się najbardziej. Czytałam i czytałam a w duchu modliłam się aby ten moment jeszcze się nie skończył. Jednak widząc akapit musiałam pogodzić się z faktem, że nic nie trwa wiecznie. Za każdym razem kiedy czytam ten sam fragment lub rozdział mam inne odczucia niż wcześniej. Zamiast zaciekawienia pojawia się podziw za włożoną w ten blog pracę i chęć aby twoje opowiadanie stało się drugim sezonem (za którym za bardzo nie przepadam). Jeśli jednak chcesz w pełni wykorzystać swój talent pisarski plecam ci założyć bloga z opowiadaniem, które sama wymyślisz. Już na starcie masz wiernego czeytelnika :) Przepraszam jeśli pojawiły się błędy. Niestety w przeciwieństwie d ciebie nie mam talentu do pisania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam mamalaki
Przeczytałam ten rozdział już 6 raz,wykopię ci grób jeśli nie wrzucisz nowego! ;)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że jestem pod wrażeniem! Naprawdę dobra robota. Bardzo przyjemnie czytało mi się dotychczasowe rozdziały. Świetnie sobie radzisz z plastycznością zdań, nie robisz karygodnych błędów, a co najważniejsze - potrafisz czytelnika zaciekawić i chociażby ja jestem tego idealnym przykładem. Zdecydowanie to opowiadanie przyciągnęło moją uwagę.
OdpowiedzUsuńO ile serial ostatnimi czasy bardzo mnie rozczarowuje (zwłaszcza ze względu na sypiącą się relację Violetty i Leona oraz postać "cudownego" Diego), to mam nadzieję, że Ty nie powielisz błędów scenarzystów. Bardzo podoba mi się również, że nie piszesz tylko i wyłącznie o kilku wybranych postaciach, a starasz się nawiązywać do wszystkich serialowych charakterów. Tym bardziej wielki plus za życie uczuciowe Angie i wnikanie w psychikę bohaterów. To ogromny walor, że kreujesz ich jako istoty żywe, a nie tylko jakieś marionetki, których zachowań za nic nie da się wytłumaczyć, bo są odgórnie przez coś lub kogoś podyktowane.
Ach, no i ten tekst przeplatany z piosenką! Bardzo mi się to spodobało. Uczucia, uczucia i jeszcze raz uczucia. Bo postaci muszą czuć. Oby tak dalej!
Czekam niecierpliwie na nowy rozdział, a za ten zabieram się ponownie, bo jest naprawdę cudowny.
Pozdrawiam, Monessa z VIOLETTINY.BLOGSPOT.COM
My czekamy!
OdpowiedzUsuńKOCHANI! Ja wiem, że należy mi się już niezłe lańsko, ale naprawdę próbuję wykrzesać trochę czasu. Weszłam tutaj z telefonu na lekcji i przeczytałam Wasze komentarze, naprawdę zrobiło mi się głupio, że tyle czekacie, ale nic nie poradzę. Dzisiaj pisałam konkurs z matematyki, a jutro i pojutrze dwa kolejne (matematyczny tydzień w szkole). Ponadto organizujemy dla chorego kolegi koncert charytatywny i niedługo mam eliminacje powiatowe w Debatach Oksfordzkich. Staram się w tym galimatiasie odnaleźć czas na pisanie. Rozdział na 1000 procent pojawi się w weekend. Muszę dopisać jeszcze do niego wiele rzeczy i wątków. Na razie mam rozbudowaną tylko jedną perspektywę (Leona).
OdpowiedzUsuńTrzymajcie kciuki, to wykrzesam go jeszcze na piątek :)
Jesteś niemożliwa!!! A jak się tak ładnie wytłumaczyłaś to Ci wybaczamy! ;-) ;-*
OdpowiedzUsuń